Rejs po Nilu Royal Princess Ciesz się rejsem Royal Princess Nile, 3 noce 4 dni rejsy po Nilu Program, 4 noce 5 dni Rejsy po Nilu i 7 dni Rejsy po Nilu z Asuanu i Luksoru, zarezerwuj rejsy online po Nilu z najlepszymi ofertami, Royal Princess Nile Cruise to pięciogwiazdkowy luksusowy rejs o podwyższonym standardzie pływający hotel, budowa i budowa pod nadzorem ABS (American Bureau of shipping) i zgodnie z jego przepisami Rejs księżniczki Sarah Nile Zwodowany w 2005 roku i odnowiony w październiku 2015, M / S Princess Sarah jest uważany za jeden z największych i najbardziej luksusowych statków na Nilu między Luksorem
Rejs po Nilu - Marsa Alam 15 dni i 14 nocyTRASA MARSA ALAM - LUKSOR - ESNA - EDFU - KOM OMBO - ASUAN - KOM OMBO - EDFU - LUKSOR - MARSA ALAM1 dzień Zbiórka na lotnisku 2 godziny przed wylotem. Odprawa paszportowo-celna. Przylot do Marsa Alam. Opinia Eksperta Wakacje w Egipcie to synonim relaksu i wypoczynku oraz doskonały kierunek dla odkrywców. Wczasy w Egipcie możemy spędzić w jednym z najpopularniejszych regionów turystycznych: Hurghada, Sharm el Sheikh, Marsa el Alam, Taba i zupełnie nowa propozycja biura podóży Itaka Marsa Matrouh, czyli Aleksandria. Każdy z nich jest niezwykły. Hurghada to turkusowe morze, piaszczyste plaże i baza wypadowa do zwiedzania skarbów faraonów. Sharm el Sheikh jest rajem dla nurków, gdzie ledwie zanurzając głowę w wodzie, poznawać można wspaniały podwodny świat, a także centrum atrakcji i nocnych rozrywek. Marsa Alam to najcieplejszy region z najładniejszymi piaszczystymi plażami i idealne warunki dla amatorów sportów wodnych. Taba to nowoczesna metropolia hotelowa, z której wręcz rzut kamieniem od Izreala i Jordanii. Region Aleksandrii (Marsa Matrouh) natomiast to wyjątkowa oaza Sahary ze zjawiskowymi plażami (Plaża Kleopatry) oraz ciekawymi zabytkami, takimi jak Nowa Biblioteka Aleksandryjska czy katakumby Kaum asz-Szukafa. A to tylko ułamek niesamowitego kraju faraonów, hieroglifów, niezwykłej starożytnej cywilizacji i burzliwej historii. Joanna MalinowskaEkspert WakacyjnyRejsy statkiem to dość popularna forma spędzania urlopu na zachodzie, z której obecnie korzysta coraz więcej Polaków. Rejsy wypoczynkowe są ciekawą alternatywą dla wakacji All inclusive w hotelu z basenem, tym bardziej, iż pływające hotele są równie luksusowo wyposażone, a na turystów na pokładzie czekają liczne udogodnienia. Dlaczego Polacy pokochali wczasy na wodzie? Jakie są zalety urlopu na statku wycieczkowym i jakich usług możemy oczekiwać? Rejs statkiem – urlop marzeń w atrakcyjnej formie Jeszcze parę lat temu urlop na statku był ze względów finansowych poza zasięgiem tradycyjnego Kowalskiego, obecnie sytuacja na rynku uległa zmianie i na taki wypoczynek możemy sobie pozwolić. Zachętą jest chęć poznania czegoś nowego – zamiast wylegiwania się na plaży statek daje możliwość np. opłynięcia basenu Morza Śródziemnego i zwiedzenia najpiękniejszych wysp czy też zobaczenia zabytków w miastach znajdujących się na trasie rejsu. Przeczytaj również: Rejs po Nilu – czy i kiedy warto pojechać? Powoli urlop w formie rejsu przestaje się nam kojarzyć z amerykańskim luksusem znanym z hollywoodzkich produkcji, a staje się równorzędną alternatywą do stacjonarnego wypoczynku w hotelu. Rejs Czy rejsy są bezpieczne? W związku z ewentualnym zagrożeniem terrorystycznym część osób może się obawiać takiego wypoczynku, jednakże nie mamy ku temu podstaw, bowiem większość statków rejsowych jest zrzeszona w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Linii Cruisingowych (CLIA). Organizacja ze względów bezpieczeństwa nie ujawnia szczegółów procedur ochrony, ale możemy być pewni, iż na wszystkich statkach pracują wyszkoleni pod tym kątem pracownicy. Nierzadko są to byli policjanci i agencji służb specjalnych. Warto zwrócić uwagę, iż wielu kapitanów swoją karierę rozpoczynało na statkach handlowych, gdzie obowiązują bardzo ostre procedury dotyczące bezpieczeństwa. Trasy rejsów są dużo wcześniej zaplanowane, gdyby jednak w trakcie trasy lub tuż przed nią w miejscu, w którym miał się zatrzymać statek był zamach terrorystyczny, zamieszki lub inne niebezpieczne sytuacje to trasa może zostać zmieniona, bez odwołania całej wycieczki. Co daje tej formie urlopu przewagę nad tradycyjnymi wakacjami w jednym miejscu – w tym drugim przypadku biuro podróży zazwyczaj odwołuje taką podróż. Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi, gdyż wszystko zależy od naszych potrzeb i oczekiwań. Niektórzy preferują krótkie rejsy, dzięki którym w niedługim czasie mogą zobaczyć najważniejsze zabytki i wyspy Morza Śródziemnego czy też zachwycające norweskie fiordy. Inni pragną przeżyć podróż życia i nie zrażeni wysoką ceną z chęcią udają się np. zimą na Karaiby. Dla najwytrwalszych podróżników są dostępne rejsy dookoła świata (w ok. 120 dni). Druga kwestia to, czy bardziej zależy nam na odpoczynku czy też pragniemy jak najwięcej zwiedzić. Oferta touroperatorów jest naprawdę bogata, zatem każdy znajdzie coś dla siebie. Na początek zdecydowanie polecamy krótszy rejs, tak aby zobaczyć, czy taka forma wypoczynku wam odpowiada, jak również czy nie macie choroby morskiej. Przeczytaj również: Choroba morska – jak sobie z nią radzić? Jak wygląda sytuacja z wyżywieniem w trakcie rejsu? Na statku, tak jak w hotelu możemy skorzystać z opcji all inclusive (soft lub ultra – za dopłatą) lub też zdecydować się na 3 posiłki dziennie, jednak wtedy za napoje musimy dodatkowo zapłacić, co nie zawsze będzie dla nas korzystnym finansowo rozwiązaniem. Na życzenie (również za dopłatą) możemy zamówić np. śniadanie serwowane do kabiny. Co zawiera cena rejsu, a za co musimy dopłacić? Koniecznie zapoznajcie się z ofertą i doczytajcie, co jest w cenie, aby potem nie okazało się, że musicie płacić za coś, o czym sądziliście, że macie zagwarantowane w cenie. Suma za rejs może obejmować także zwyczajowe napiwki dla załogi, które są potem sprawiedliwie dzielone. Jeśli napiwki nie są wliczone lub też gdy kogoś chcemy wyjątkowo uhonorować to możemy to zrobić we własnym zakresie. Cena wycieczki nie obejmuje wiz czy też kart turysty upoważniających na wjazd do wybranych krajów (np. USA, Indie, Kuba). Planując wakacyjny budżet uwzględnijmy w nim także opłaty za wycieczki fakultatywne podczas trwania rejsu, gdyż one nie są wliczone w cenę. Indywidualnie musimy zapłacić za osobiste wydatki (wizyta w Spa, w kasynie czy u fryzjera). Miejcie na uwadze także fakt, iż niektóre linie wliczają opłaty portowe w cenę rejsu, inne natomiast liczą je osobno, a ich kwotę należy doliczyć do ceny za kabinę – dlatego podczas rezerwacji wycieczki przeczytajcie jak jest w waszym przypadku. Wybór kabiny na statku Do dyspozycji gości są kabiny o różnym standardzie i wyglądzie, zatem tak naprawdę od zasobności naszego portfela zależy, czy będziemy mieli sporych rozmiarów kabinę zewnętrzną z balkonem, czy też zadowolimy się mniejszą kabiną wewnętrzną. Zarówno wewnętrzne jak i zewnętrzne kabiny są zadbane, nowoczesne, przytulne i estetycznie urządzone, zatem możemy się czuć jak w wysokiej klasy hotelu. Kabiny są wyposażone w wiele udogodnień np. suszarkę do włosów czy ręczniki kąpielowe, bezpłatne ręczniki plażowe, jak i podstawowe kosmetyki. Relaks na statku w trakcie rejsu Urlop to przecież czas na błogie lenistwo, dlatego oprócz codziennego zwiedzania innego portu możecie także skorzystać z licznych atrakcji i udogodnień. Baseny, jacuzzi, zjeżdżalnie dla najmłodszych czy leżaki, na których do woli możecie zażywać kąpieli słonecznych. Zamiast leżenia plackiem wolicie aktywny wypoczynek? Na niemal każdym statku wycieczkowym znajdują się boiska do gry w kosza, piłkę nożną, siatkówkę, czy tenisa. Ale to nie wszystko, bo część statków na swoich pokładach instaluje np. ścianki wspinaczkowe, tory do nauki surfowania, parki linowe, czy nawet symulatory skoków spadochronowych, zatem nie można się nudzić! Basen na statku rejsowym Wieczorne atrakcje na statku Na podróżujących na statku czekają rozmaite atrakcje także wieczorem. Lubicie przedstawienia pełne akrobacji, tańca czy muzyki – co dzień czekają na was inne spektakle, które umilą wam czas i pozwolą przenieść się w magiczny świat. A może pragniecie przeżyć dreszczyk emocji i np. zagrać na „jednorękim bandycie” albo w ruletkę? Nic nie stoi na przeszkodzie, bo na statku znajduje się także kasyno. Dzień możecie zakończyć tanecznym krokiem na dyskotece. Na co należy zwrócić uwagę przy wyborze rejsu? Zazwyczaj pierwszym kryterium jest cena. Jest ona istotna, ale koniecznie warto dokładnie zapoznać się z programem rejsu oraz kategorią statku (jaki jest jego standard, jakie atrakcje oferuje). Warto także przeczytać opinie w internecie na temat wybranego armatora czy też trasy rejsu, aby później nie żałować swojej decyzji. Co zabrać na rejs statkiem? Urlop na statku swoim charakterem przypomina wypoczynek w hotelu, dlatego pakując się zabieramy takie rzeczy, jak do tej pory pakowaliśmy na wakacyjny wyjazd. Nie możemy zapomnieć o kostiumie kąpielowym, bo przecież będziemy korzystać z basenu czy też wygrzewać się na pokładzie. Nasze ubrania powinny być komfortowe, przewiewne, abyśmy dobrze się w nich czuli w trakcie całodziennych wycieczek podczas cumowania w portach. Pamiętajmy także o wygodnych butach. W naszej walizce powinien się również znaleźć strój wieczorowy – w trakcie rejsu zazwyczaj odbywa się uroczysta kolacja z kapitanem, podczas której obowiązuje strój formalny (garnitur lub marynarka i ciemne spodnie, panie – garsonka lub suknia wieczorowa). Na pozostałe kolacje możemy przychodzić nieco luźniej ubrani, jednakże równie elegancko, panowie powinni mieć długie spodnie. Rejs statkiem – hotel na wodzie Gdzie możemy kupić rejs statkiem? Tak jak w przypadku rezerwacji tradycyjnego urlopu możemy udać się do biura podróży czy też agencji turystycznej, które oferują sprzedaż takich wycieczek. Obecnie polscy turyści mogą skorzystać z polskojęzycznego serwisu na statkach – opieka polskiego pilota oraz obsługa w recepcji (np. w ramach wycieczki z biurem ITAKA). Rejs statkiem możecie także zamówić przez internet, bezpośrednio na stronie wybranego armatora. Dlaczego warto skusić się na rejs statkiem? Zalety urlopu na statku. Urlop na statku pozwoli wam na zobaczenie wielu nowych, wspaniałych miejsc w bardzo krótkim czasie i w przeciwieństwie do wycieczki objazdowej nie musicie się przenosić do różnych hoteli, nieustanie się pakować i rozpakowywać, nie tracicie czasu w autokarze, aby przemieścić się z jednego miejsca do drugiego. W trakcie rejsu nie odczuwacie uciążliwości podróżowania, bo możecie korzystać z licznych atrakcji na statku.
Soma Bay – wypoczynek nad Morzem Czerwonym . ZAKWATEROWANIE 3 noce Kair, 3 noce rejs po Nilu, 3 noce Soma Bay ; WYŻYWIENIE Śniadania w Kairze, FB Podobno pieniądze szczęścia nie dają, ale można za nie wybrać się na rejs po Nilu. W zestawie ze statkiem dostaje się widoki, od których grzech odrywać oczy, pyszne jedzenie, oszałamiające zabytki z czasów faraonów i błękitne niebo bez grama chmury. Ideał? Prawie. Bo, choć rejs po Nilu uważam za fenomenalne doświadczenie, to inne aspekty wyjazdu psują wrażenie. O plusach, minusach, zachwytach i rozczarowaniach zwiedzania Egiptu połączonego z rejsem po Nilu opowiem w tym artykule. W osobnym tekście w roli głównej wystąpią zabytki. Wybrałam 10 kwestii, które chciałabym wiedzieć przed wyjazdem do Egiptu na rejs po Nilu. Kom Ombo 1. Rejs po Nilu to cudowna przygoda. Może nawet przygoda życia Zazdroszczę, że macie to dopiero przed sobą. Bo, mimo gorzkich żali, które posypią się w dalszej części tekstu, rejs po Nilu sam w sobie jest niepowtarzalnym doświadczeniem. Wartym przymknięcia oka na niewygody. Ba, jest to rozrywka równie stara jak turystyka masowa. Zaskoczeni? Na pomysł, by na Nil wypuścić statki z letnikami wpadł w XIX wieku brytyjski pionier turystyki masowej Thomas Cook (założone przez niego biuro podróży upadło z hukiem kilka lat temu). Swoje trzy grosze do popularyzacji rejsów po Nilu dorzuciła też Agatha Christie, która w 1933 roku płynęła parowcem Sudan. To on stał się pierwowzorem statku, na którym rozgrywa się akcja Śmierci na Nilu. Co ciekawe, stuletni SS Sudan wciąż jest na chodzie! Za przyjemność rejsu na jego pokładzie trzeba zapłacić 2500 euro (za osobę, nie kabinę). Na szczęście między Luksorem a Asuanem krąży też kilkaset mniej zasłużonych dla popkultury statków. Na pokładzie jednego z nich spędziłam pięć dni. 2. To był wyjazd z biurem podróży. Egipt trudno zwiedzać na własną rękę Przy sporej dozie samozaparcia rejs po Nilu da się ogarnąć samodzielnie, ale ja pasuję. Jestem na to za chuda w uszach (i zdecydowanie zbyt leniwa). Poszłam więc z sobą na kompromis (albo na łatwiznę). Zwiedzanie z biurem ma wady i zalety. Powiedzmy, że w przypadku rejsu po Nilu plusy i minusy się równoważą. Brakowało mi swobody i zwiedzania we własnym tempie. Wkurzało mnie, że to, co najbardziej fascynujące w Egipcie – pulsujące życiem miasta i kulturę – poznaje się tylko z odległości. Edfu Że obwożą nas dorożkami (zaprzężonymi w szkapy, przy których konie z Morskiego Oka to okazy zdrowia) po Luksorze i Edfu jak po orientalnym skansenie. A program wyliczony jest do milisekundy. Z drugiej strony cenię, że ktoś ogarnął za mnie logistykę. O kompetentnym polskojęzycznym przewodniku nawet nie wspominając. W Polsce dwa biura podróży sprzedają rejsy po Nilu – na literę „I” i „R”. Ja byłam z tym na „R”, a wycieczka nazywała się Potęga Południa. 3. Jak wyglądają statki pływające po Nilu? Jeśli porównać je z promami pływającymi do Karlskrony, to faktycznie są to jednostki luksusowe. Aczkolwiek te „luksusy” są dość przechodzone (żeby nie napisać zużyte). Nie wierzę, że M/S Renaissance, którym płynęliśmy ma deklarowane dwadzieścia lat (podejrzewam go o dwa razy więcej), a ostatni remont przeszedł cztery lata temu. No nie wyglądał. M/S Renaissance Jego (rzekome) 5* też wsadziłabym między bajki. Ale! Renaissance był wygodny, dość czysty, a załoga solidnie pracowała na napiwki. I świetnie karmiła. Jedzenie na statku było pyszne, codziennie inny wybór dań, świeże pieczywo i wypieki, góry sałatek i owoce (w tym truskawki, na które w Egipcie właśnie trwał sezon). W cenie napoje były jednak tylko do śniadania. Można dokupić opcję all inclusive, ale to gra nie warta świeczki. Nie wiem ile trzeba by pić, by wydatek się zwrócił. Statek miał pięć pokładów – co jest na Nilu standardem, bar, jadalnię, dwa sklepiki z pamiątkami oraz kilkadziesiąt kabin dla ok. 160 osób. Kajuty nie różnią się od pokoi hotelowych. Wyposażone w całkiem wygodne łóżka, łazienki, klimatyzację i telewizory (pełniące głównie funkcję dekoracyjną – w najlepszym razie odbierały jeden kanał). Najfajniejszym miejscem statku jest górny pokład zwany słonecznym z leżakami, basenem (wielkości oczka wodnego) i zacienionym barem. Od widoków nie sposób oderwać oczu. I wcale nie myślę o podglądaniu kąpiących się w baseniku. To jeden z tych momentów, gdy wchodzimy w trym inżyniera Mamonia z Rejsu Marka Piwowskiego komentującym „okoliczności przyrody”. Tyle że zamiast drogi na Ostrołękę jest pustynia. Kaczek i kury – ibisy. Koni – osły (pasące się na rzecznych wysepkach, czy to znaczy że dostają się tam wpław?), snopków siana – przykurzone zagajniki palmowe. I domy bez dachów, bo kto zawracałby sobie nimi głowę, skoro w Górnym Egipcie nie padało od lat? Minarety z oddali przypominają latarnie morskie. A kominy fabryk kopcą jak Nowa Huta w 1972. 4. Na statku spędza się 4 noce, ale płynie tylko dwa dni I to jest ból, bo raz że krótko. Za krótko! A dwa, że gdy stoi się w porcie, to widok z kajuty ma się na burtę sąsiada. Statki parkują bowiem w szeregach, bywa że po kilkanaście w jednym. Do tego odstępy między nimi działają jak pudło renesansowe, podbijając warkot turbin. Przydadzą się zatyczki do uszu. Zresztą, czy ze stoperami czy bez, o wysypianiu się w trakcie rejsu po Nilu nie ma mowy. Wstaje się przed brzaskiem, o 4-5 rano. Albo chwilę po 3 w nocy, jeśli chce się na własne oczy zobaczyć Abu Simbel (nie znam nikogo, kto by nie chciał). Nie ma zmiłuj. Asuan Dlaczego tak wcześnie? Latem, by przechytrzyć upały. Przez cały rok, by przechytrzyć inne grupy i nie zwiedzać w tłumie. Albo chociaż w tłumie mniejszym niż gigantycznym. Czyli niby wakacje, ale takie spod znaku pruskiego drylu. Zresztą nie tylko w temacie wstawania. Także podczas transferów autobusami (których sporo) turyści trzymani są żelazną ręką. Najwyraźniej według Egipcjan siusiupauzy są dla mięczaków. Podróż z Asuanu do Hurghady trwa 10 godzin, w tym czasie autokar zatrzymuje się dwa razy. Pierwszy raz po pięciu godzinach (!!!). Jedzie się więc w oparach moczu z autobusowego WC (dziękuję losowi, że faraon nie zemścił się na niczyich jelitach). Moczu wstrząśniętego podskokami na setkach wybojów i progów zwalniających, których Egipt ma bodaj najwięcej per capita. Edfu 5. Co robi się, gdy statek nie płynie? Okrzyk „Nie śpimy! Zwiedzamy” w Egipcie nabiera nowego sensu. No więc, w rzeczy samej, się zwiedza. Program wycieczki jest umiarkowanie intensywny i skupiony na zabytkach z czasów faraonów w Górnym Egipcie. Ergo, nie ma wśród nich piramid (a w każdym razie nie w Potędze Południa), bo te są w Egipcie Dolnym. Asuan 6. Co zwiedza się podczas rejsu po Nilu? W programie podstawowym Dolinę Królów, świątynię Hatszepsut, kompleks świątynny w Karnaku oraz kolosy Memnona. To w Luksorze. Potem płynie się do Edfu, w którym zwiedza się świątynię Horusa. Dalej jest Kom Ombo i świątynia ku czci dwóch bogów Horusa i Sobka (ten drugi to bóg-krokodyl). Wreszcie Asuan – miasto nie mniej fascynujące od Luksoru. Brama czarnej Afryki. Tu zwiedzaliśmy świątynię bogini Izis na wyspie File, Wielką Tamę Asuańską (aczkolwiek zwiedzanie to w tym przypadku określenie na wyrost) oraz ogród botaniczny na Wyspie Kitchenera. Medinet Habu Do tego można było dokupić wycieczki fakultatywne. Zdecydowałam się na zwiedzanie Abu Simbel, świątyni Luksorskiej po zmroku, osady starożytnych robotników Deir el Medina (to jest hit!) oraz świątyni Medinet Habu. Olałam lot balonem nad Doliną Królów oraz wizytę w wiosce nubijskiej, która jest przedsięwzięciem na kilometr śmierdzącym komerchą. Dolina Królów Pomijając grobowce, same świątynie. I choć każdą coś niesamowitego wyróżnia, to po czwartej z rzędu, nawet mnie (tak zaprawioną w boju w zabytkami) zaczęło to trochę nudzić. Ubolewam też, że w programie nie było żadnego muzeum (np. w Luksorze bardzo ciekawiło mnie Muzeum Mumifikacji). Chociaż nie, zabrano nas do przybytku anonsowanego jako „Muzeum Papirusu”. Okazało się ono jedną wielką ściemą. Spotkaliście się kiedyś z muzeum, w którym każdy eksponat jest na sprzedaż? I jeszcze z marszu dostajesz na niego 50% zniżki? No właśnie. (szkoda, że takich akcji nie organizują muzea w Rzymie, bo chętnie przygarnęłabym coś np. z Muzeum Hendrika Christiana Andersena) Ciekawy był pokaz ręcznego wytwarzania papirusu – i to jedyna wartość wizyty. Bo to, co wisiało na ścianach z rękodziełem nie miało nic wspólnego (a brzydkie było jak uczynki Putina). 7. Nie lubię, gdy robi się mnie w konia. W Egipcie działo się to nagminnie Kolejnym miejscem spreparowanym pod grupy turystów była „Fabryka Alabastru”. Śmieje się na wspomnienie tej wizyty. Na początek prezentacja. Radośni panowie w sfatygowanych galabijach przed „fabryką” markują pracę z kamieniem. Ale jak tylko zniknie się za rogiem, przerywają robotę. Luksor Fabryczny „przewodnik” wyjaśnia jak odróżnić prawdziwy kamień od bazarowej podróbki. Uzbrojeni w tę wiedzę ruszamy w półki, a tam co? Wśród granitu, jadeitu i alabastru stoją, jak gdyby nigdy nic, gipsowe falsyfikaty. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość, że pokazy (działające na podobnej zasadzie jak handel kołdrami i garnkami w Polsce) mają swoje zalety. Można kupić pamiątki (o ile nie dasz się orżnąć, a co do tego nigdy nie ma pewności), można napić się hibiskusa (poczęstunek to obowiązkowy punkt), można – wreszcie – za darmoszkę skorzystać z czystej toalety, co w Egipcie de facto nie występuje. Ale, gdybym mogła sama decydować, to wolałabym w tym czasie spokojnie wypić kawę w kawiarni. Akurat na to zawsze był deficyt czasu. 8. Wyjście przez sklep z pamiątkami Jadąc do Egiptu trzeba pogodzić się z faktem, że dla miejscowych jesteś chodzącym zwitkiem banknotów. I będą stawać na uszach, byś coś z niego uszczknąć. Świetnie podsumowała to Agatha Christie w Śmierci na Nilu: Gdyby można było mieć choć trochę spokoju, to by mi się Egipt jeszcze bardziej podobał – rzekła pani Allerton. – Ale przecież tu nigdy nie można być samym. Zawsze ktoś człowieka nagabuje o datek albo namawia do przejażdżki na ośle lub na kupno korali, na wyprawę do pobliskiej wioski albo strzelanie do kaczek… Trochę śmieszne, a trochę straszne jest, gdy zaczepia Cię pracownik sklepu ze złotem (a może tombakiem, kto wie) z pretensją dlaczego jeszcze nie odwiedziło się jego stoiska na statku. A masażysta jest tak namolny w przekonywaniu do swych usług, że sama się dziwię, że nie odprawiłam go międzynarodowym „fuck off”. Kom Ombo Jednak prawdziwa farsa rozgrywa się przy atrakcjach turystycznych, z których nie da się wyjść bez przejścia przez stragany. Może i by nawet człowiek coś tam zobaczył, może kupił, ale „przedstawiciele handlowi” (uzbrojeni w cały arsenał cwanych zagrywek) nie dają sekundy spokoju. Radę, jak przetrwać znów znalazłam u Agathy Christie: Najlepiej udawać, że się jest ślepym i głuchym. Sprawdziłam, działa. Asuan 9. Wspominałam, że Egipt to państwo policyjne? W Egipcie naoglądałam się ostrej broni w różnych konfiguracjach więcej niż przez całe dotychczasowe życie. Uzbrojonych po zęby żołnierzy sterczących przy zabytkach (przy tych ważniejszych parkowały też wozy opancerzone). Spowszedniał mi widok luf karabinów wystających z wieżyczek strażniczych (wyglądających jak chatki na kurzej nodze). Umundurowanych młodzieńców odesłanych do pilnowania okolic hoteli. I posterunków policji, które kontrolują przejezdnych na obrzeżach każdego miasta (dlatego jazda samochodem przez Egipt trwa wieczność). Luksor Podczas transferów z i do Hurghady w autokarze towarzyszył nam policjant. Elegancko ubranego typa zdradzała tylko kabura pistoletu, dyskretnie wystająca spod poły marynarki. Inny policjant, w czarnym mundurze i z karabinem dyndającym na ramieniu, doglądał w Asuanie naszego załadunku do autokaru. Przewodnik opowiadał, że od czasu zamachu terrorystycznego w 1997 roku (przed świątynią Hatszepsut zginęło 67 osób) liczbę mundurowych systematycznie powiększano i teraz w Egipcie pracuje 7 milionów policjantów (w rewelacyjnej książce Pogrzebana Petera Hesslera wyczytałam, że przydział do policji dostają najniżej wykształceni). Kom Ombo Ale wiedząc cokolwiek o najnowszej historii kraju, łatwo odgadnąć, że tak rozrośnięty aparat dozoru służy nie tylko pilnowaniu turystów. Przewodnik się jednak o tym nie zająknął, nie padło też słowo o arabskiej wiośnie, której konsekwencje dwa razy wywróciły do góry nogami życie w Egipcie (szeroko pisze o tym Hessler). Niewiele też opowiadał o poruszającej biedzie, którą widać na każdym kroku. Zamiast tego karmił nas spreparowaną na potrzeby obcokrajowców bajeczką o tym, jak świetnie żyje się w Egipcie pod rządami prezydenta Sisi (takiego młodego i przystojnego – serio takie padły słowa!). Z drugiej strony trudno mieć o to do niego pretensje. Nie jest tajemnicą, że za krytyczne teksty zagranicznych dziennikarzy wyrzucono z Egiptu. Że pod panowaniem Sisiego prawa człowieka to pusty slogan. A jego przeciwnicy, którym udaje się wyjść na wolność, opowiadają że tak źle nie było nawet za Mubaraka. Jeszcze nigdy nie sięgnęliśmy takich poziomów strachu, nigdy nie było tyle bezprawnego zamykania i tortur. wylicza działacz polityczny Rami Szaat, którego zwolniono z więzienia tylko dlatego, że zrzekł się egipskiego obywatelstwa. Edfu 10. Najsłabszym punktem wyjazdu do Egiptu okazała się Hurghada W ogóle wywaliłabym ją z programu wycieczki, gdyby tylko się dało. Ale się nie da, bo z Polski samoloty latają tylko do kurortów nad Morzem Czerwonym. Więc Hurghady (albo Marsa Alam) uniknąć się nie da. Nie napiszę, że Hurghada mnie rozczarowała, bo nie może cię rozczarować coś, wobec czego nie masz oczekiwań. Po prostu wybitnie mi się tam nie podobało. Rozumiem też, dlaczego ludzie nie wytykają nosa poza hotel. Też bym tak zrobiła, gdybym jakimś zrządzeniem losu wylądowała tu na wakacjach. Po wyjściu z hotelu średnio co 30 sekund ktoś nas zaczepiał (wyjątkową aktywnością w tym względzie wykazują taksówkarze). Można się przyzwyczaić, ale ja wolałabym nie. À propos hotelu. Na wszystko, o czym dotąd była mowa można przymknąć oko (no może poza 10 godzinami w autokarze z dwiema przerwami – to przegięcie!). Taka uroda Egiptu. Jest co wspominać po powrocie do Polski. Natomiast totalną żenadą jest hotel, w którym biuro podróży zakwaterowało nas w Hurghadzie. Hurghada. Okolice hotelu Hotel Royal Star Beach Resort – nazwa wytworna, ale mocno życzeniowa 4* dają złudzenie, że nie będzie najgorzej. Czar pryska, gdy wejdzie się do pokoju. Mam wymieniać? Gotowi? Wybity kawałek drzwi, niedoprany ręcznik (w ilości sztuk jeden na dwie osoby), poplamiona i dziurawa pościel (zapach też jakby niezbyt świeży), dziurawe zasłony, szare firany, przeciekający czajnik, łazienka w warstwach starego mydła i kamienia, puste podajniki na mydło, zapchany odpływ, odciski palców na każdej możliwej powierzchni („ale nasz hotel dezynfekuje powierzchnie i dba o bezpieczeństwo gości”), poprzepalane żarówki, wypadające kontakty i dyndające z sufitu halogeny. Recepcja ignorowała skargi. Pewnie czekano, aż dam w łapę. W Egipcie rozdałam górę jednodolarówek w podziękowaniu za pracę, jednak dawanie bakszyszu po to, by ktoś wykonał swój obowiązek uważam za patologię. Więc drugiego ręcznika się nie doczekałam. Widok z pokoju w Hurghadzie Wreszcie: jedzenie. Przeciętne z przechyłem w stronę niesmacznego (czyli dokładnie na odwrót niż na statku), wszystkie napoje wydzielane w jednorazowych naparstkach. Suchy prowiant, na którym trzeba było dociągnąć od 5 do 17 w dniu wyjazdu do Luksoru był mikroskopijny w objętości i ledwo jadalny. Obiad jadłam więc poza hotelem – w restauracji Family Fish. To był jedyny jasny moment pobytu w Hurghadzie. Pyszne jedzenie, obfite talerze (średnia ocena na google 4,8 nie wzięła się znikąd) oraz przemiły właściciel. Mohammed to najmilsza osoba, którą spotkałam w Egipcie. Family Fish w Hurghadzie W Royal Star Beach Resort spaliśmy w dwóch różnych pokojach. Oba były równie brudne i beznadziejne, choć każdy z innego powodu. Szala goryczy przelała się ostatniej nocy, gdy w łóżku pogryzło mnie jakieś robactwo. Podsumowanie: Rejs po Nilu jest cudowny, ale… Polecam każdemu tę przygodę, bo to niezapomniane przeżycie. Reszta pobytu też jest niezapomnianym przeżyciem, ale już z innych powodów. Egipt sam w sobie jest zaprzeczeniem nudy i nijakości. Mam wielką chrapkę na powrót, by zwiedzić jego północną część (Aleksandrię, Kair, piramidy, odwiedzić jakąś oazę, zobaczyć kanał Sueski). Ale to za jakiś czas. Przydało się? Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens. Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga. No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów. Polub na Instagramie i Facebooku! Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach. Sprawdź skrzynkę i kliknij w potwierdzający link. DZIĘKUJĘ!Sam rejs po Nilu to fajna sprawa, ale udane wakacje miałam dlatego, że na 7 dni odłożyłam myślenie o oszukańczych praktykach Sun&Fun. DOBRA RADA: sprawdzajcie największe drobiazgi przed wyjazdem, bo na miejscu będziecie musieli radzić sobie sami.